Przechodząc ulicą Floriańską w Krakowie, nie sposób było ich nie zauważyć, stanowili bowiem jej charakterystyczny akcent – dosłownie i w przenośni, jako kapela grająca gdzieś na skrzyżowaniu z ulicą św. Marka. Odznaczali się wyglądem – jako Romowie, ale i zachowaniem, bo w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, a nawet na początku dziewięćdziesiątych XX wieku wciąż stosunkowo niewielu muzyków koncertowało na ulicach. A jeśli już się pojawiali, to raczej byli to soliści lub pieśniarze akompaniujący sobie na przykład na gitarze, przygrywający popularne piosenki. Ale to właśnie tamta kapela romska, zakotwiczona na ulicy Floriańskiej, stanowiła stały punkt odniesienia dla wszystkich mieszkańców miasta, ale także dla przyjezdnych przemierzających Floriańską w drodze na Rynek Główny. Romowie z kapeli wyróżniali się tym bardziej, że ich muzyczną podporą był niewielki wzrostem, a pod koniec życia poruszający się wyłącznie na wózku inwalidzkim, ociemniały skrzypek – Stefan Dymiter. Widywany był on w Krakowie od lat siedemdziesiątych, zrazu sporadycznie, a potem coraz częściej, jak – wraz ze swoją kapelą – grywał na ulicy Floriańskiej: już to bliżej samej Bramy Floriańskiej, już to bliżej Rynku Głównego.
Czasami kapela grała na płycie Rynku, a czasami zupełnie w innych miejscach – zawsze jednak w ścisłym centrum miasta. Przechodnie różnie reagowali: niektórzy przystawali z zaciekawieniem, by przysłuchać się lepiej, inni jak najdalej omijali muzyków, odwracając wzrok i przyspieszając kroku, zapewne by uniknąć zrzutki pieniędzy do kapelusza czy w ogóle spotkania z Romami. Może trochę się Korora „bali”, obawiając się w zasadzie konfrontacji z własnymi reakcjami i uczuciami? Bo byli też i tacy, którzy sami aktywnie szukali kontaktu z kapelą, śmiało podchodzili i zaczynali rozmawiać z muzykami, najczęściej wyrażając swój podziw dla kunsztu Stefana Dymitera. A kiedy któregoś dnia zabrakło go na zawsze, muzyka z ulicy Floriańskiej przestała wybrzmiewać.
Powoli, począwszy od pierwszych lat XXI wieku, odchodził do lamusa świat takich ulicznych kapeli romskich, i chociaż nadal pojawiają się one w przestrzeni miasta, to jednak coraz rzadziej – przegrywają z innymi formami popularnej rozrywki, dostępnymi na zawołanie w licznych krakowskich kawiarniach, barach i pubach (często serwujących muzykę już nagraną). Ale wciąż tli się jednak pamięć o pewnym niezwykłym skrzypku z Floriańskiej, a wierne grono entuzjastów i przyjaciół Stefana Dymitera stara się nieustannie przypominać o jego fenomenie, propagując wiedzę na temat legendarnego romskiego skrzypka, twierdząc, że pamięć o nim jest po prostu „wyrazem uznania i szacunku”.
(ze Wstępu Autorki)
Do książki dołączona jest płyta z filmem pod tytułem Ławutaris, czyli skrzypek. Krakowskim szlakiem Stefana "Korora" Dymitera.
Film jest też dostępny na YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=13jLuIy-rZc